Mama słoniątek Kacpra i Ali,
wcale się tym nikomu nie chwali,
że dom prowadzi czysto i schludnie,
a jej wypieki pachną… hmm… przecudnie.
Co dzień rano wstaje bardzo wcześnie,
bo choć rodzina słoniątek mieszka w mieście,
trzy kwadranse musi iść po bułki,
a droga trudna, same dołki, górki.
Gdy do domu wraca, śniadanie szykuje,
każdą kanapkę starannie smaruje.
Potem owoce jakieś dodaje,
banany, brzoskwinie i jeszcze papaję.
Następnie dzieci do szkoły wyprawia,
chodzą tam same, już się nie obawia.
Troszczą się o siebie wzajemnie,
pomagają sobie, aż patrzeć przyjemnie.
Lubią razem do szkoły chodzić,
potrafią już czytać, dzielić i mnożyć.
A mama w domu gotuje i sprząta
i na zegar co jakiś czas spogląda,
żeby na czas zdążyć z domowymi pracami
i później dzieciom pomóc z lekcjami.
Mama słoniątek, jak widzicie sami,
zapracowana jest całymi dniami.
Lecz dziś coś się stało… O rety!
Mamy w kuchni nie widać niestety.
W sypialni oczy przeciera zdumiona,
„Jaka ja jestem dziś spóźniona”,
mówi do siebie i szybko wstaje,
już dziewiąta, a nic nie zrobiła wcale.
Zdziwiona drzwi kuchni otwiera
i wielka, ogromna duma ją rozpiera…
Widzi jak dzieci szykują śniadanie.
Jest też karteczka „Naszej mamie”,
a obok stoi torcik owocowy.
Słoniątkom taki pomysł wpadł do głowy,
że prezent urodzinowy zrobią mamie
i prace domowe wykonają dziś same.